Witajcie!
Dzisiaj taki tytuł trochę przewrotny... Wiele Par Młodych w ślubnych zaproszeniach prosi o różnego rodzaju substytuty kwiatów. Niektórych florystów straszliwie ten fakt oburza - mnie jakoś nie bardzo... kiedy idę na ślub staram się postąpić zgodnie z prośbą Pary Młodej. Co prawda pozwalam sobie na udekorowanie np. butelki wina czymś zielonym, ale cóż - taki zawód. ;) Co więcej - z moim Mężem sami poprosiliśmy swojego czasu o książki (...i otrzymaliśmy wiele pięknych wydawnictw, opatrzonych w dodatku bardzo miłymi życzeniami). Stało się tak z bardzo prozaicznego powodu - w kawalerskim mieszkaniu mojego Męża znajdował się wtedy jeden wazon plus ewentualnie dwie półlitrowe szklanki do piwa, więc ślubne kwiaty musielibyśmy chyba przechować w wannie... Niemniej kwiaty również dostaliśmy (w ilości która dała się kontrolować :D ) i bardzo się z tego powodu cieszyłam, bo w jakiś sposób podkreśliły wyjątkowość tych pierwszych dni po ślubie.
Co mnie wkurza i to mocno to ogólne lansowanie zamienników kwiatów przez np. importerów wina, reklamy "zamiast", często w bardzo złym guście, krytykowanie kwiatów za ulotność (chyba w tym cały ich urok!). Cóż...ja rozumiem, że każdy chce zarobić, ale lansowanie jednego produktu, kosztem innego, zupełnie odmiennego? Dlaczego floryści jeszcze nie wywiesili masowo na kwiaciarniach bannerów z napisami "Nie miej kaca, wybierz kwiaty" albo "Róże nie pójdą w biodra, olej czekoladki"?Wiosną tego roku, przy okazji Dnia Kobiet, radio RMF FM pozwoliło sobie na przykład na dość niewybredną akcję poszukiwania na antenie najlepszego zamiennika dla kwiatów. Miłe to to nie było niestety i pozwoliło na wyciągnięcie dość dołujących wniosków.
W każdym razie bardzo lubię iść na śluby z kwiatami. Z czym? Na przykład z tym: